Gdy zaczynałem kurs na licencję maszynisty, byłem totalnie zielony jeśli chodzi o przepisy. Wszystko było nowe. I nie zawsze zrozumiałe…

To był dla mnie skok na głęboką wodę. Mnóstwo zupełnie nowego materiału do ogarnięcia. Na dodatek materiału, którego musiałem uczyć się na sucho, czytając wyłącznie instrukcje. Niby można było się tego nauczyć na pamięć, ale bez zobaczenia jak to wszystko wygląda na szlaku było mi ciężko. Bardzo długo nie mogłem pojąć różnicy między tarczą ostrzegawczą a sygnalizatorem powtarzającym. Nie rozumiałem, po co stosuje się oba sygnały, skoro i jeden i drugi mówią o sygnale, który wyświetla semafor wjazdowy… Że o podziałach na semafory drogowskazowe czy grupowe nie wspomnę.

To były jeszcze te czasy, gdy dopiero zaczynały się szkolenia na licencję. Instruktorzy nie bardzo wiedzieli, co robić z takimi osobami jak ja. Byli przyzwyczajeni, że wiedzę wykładają zazwyczaj osobom, które miały już jakiś kontakt z koleją. A „No przecież to proste!!!!”

Na szczęście egzamin zdałem za pierwszym podejściem, złożyłem dokumenty do UTK i czekałem na swoją wymarzoną licencję maszynisty. Chwilę po jej odbiorze pojawiło się ogłoszenie, że Intercity szuka kandydatów na szkolenie. Zgłosiłem się, dostałem i rozpocząłem przygodę z kursem na świadectwo maszynisty.

REKLAMA
Reklama na blogu maszynisty

Warsztat przeszedł całkiem bezproblemowo, starałem się zdobyć tam jak najwięcej bardziej lub mniej przydatnych umiejętności. Dopiero na jazdach jako obserwator mogłem zweryfikować swoją wiedzę w praktyce. Oczywiście po takim czasie pamiętałem wskazania semaforów i jakieś dodatkowe rzeczy, ale często sytuacje na szlaku zaskakiwały, a maszyniści nie zawsze mieli czas odpowiedzieć na tysiące moich pytań…

Powrót na teorię

Później znowu nauka na sucho… tysiące przepisów, rozkazy pisemne, jazdy przez różne posterunki… Wielu przypadków nie udało mi się zaobserwować podczas całego szkolenia.I to był dla mnie dość duży problem przy próbie zrozumienia niektórych zapisów. Czasami przychodził kryzys i człowiek zaczynał wątpić, czy w ogóle się nadaje do tej pracy. Na szczęście chęć zdobycia wiedzy zwyciężyła i egzamin na świadectwo maszynisty zaliczyłem również za pierwszym podejściem. Może miałem farta i pytania podeszły? Nie wiem.

Kurs wygląda jak wygląda. Jest w stanie oczywiście wykształcić dobrego maszynistę. Bardzo dużo jednak zależy od samego kandydata. Sam jestem zwolennikiem tego, jak kurs wyglądał dawniej, gdy było zdecydowanie więcej okazji do nauki wielu różnych sytuacji, ale czasy się zmieniły, teraz wygląda to tak i pozostaje nam się do tego przystosować.

Gdy zaczynałem kurs te 6 lat temu próbowałem znaleźć jakiekolwiek pomoce naukowe, które byłyby w stanie pomóc laikowi. Niestety nic nie znalazłem. Traktujcie to jako zapowiedź czegoś nowego…

A Ty z czym masz lub miałeś/miałaś największy problem w trakcie całego szkolenia?

6 KOMENTARZE

      • Jak kolega wyżej napisał – 4 razy do roku pouczenia okresowe, jazdy kontrolne, egzamin w zależności od firmy chyba, bo w IC był co 2-3 lata. Symulator też coraz więcej firm posiada. Także to jest raz zdany egzamin i z głowy ;)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj