W ostatnich dniach coraz głośniej o braku możliwości dojazdu pociągiem na Pol’and’Rock Festival. Czyli jak kolej sama sobie strzela w oba kolana…
Tytułem wstępu – nigdy nie byłem na festiwalu Woodstock, czyli aktualnym Pol’and’Rock Festival. Jednak darzę to wydarzenie ogromnym szacunkiem i gdy widzę, że z roku na rok nasz kraj robi wszystko, żeby ubić jedną z piękniejszych imprez – gotuje się we mnie, a przy aktualnych temperaturach na zewnątrz jest to niewskazane.
Najpierw dotarły do nas informacje, że POLREGIO w tym roku rezygnuje z uruchomienia specjalnych, festiwalowych pociągów. Powiedzmy, że jest to jakaś tam decyzja biznesowa, z którą można się zgadzać lub nie. Następnie pojawiają się doniesienia, że PKP Intercity S.A planuje przetrasowanie swoich pociągów w dniach festiwalu, aby omijały stację Kostrzyn (źródło). No po prostu „KURWA MAĆ”, cytując Maksa Paradysa z Seksmisji…
Brak pociągów na Pol’and’Rock to strzał w oba kolana kolei
Kolej w naszym kraju nie ma dobrej opinii. Przestarzały tabor, ciągłe opóźnienia, drogie bilety i mnóstwo innych mniejszych i większych niedogodności. A jednak nadal mnóstwo osób chce z niej korzystać. Na festiwale pociągi jeżdżą przepełnione. Ja myślę, że fakt bezpiecznego dojechania tam i powrotu zakorzeniałby w młodych ludziach chęć podróży tym środkiem transportu. A tak osiągamy właśnie efekt zupełnie odwrotny. Młodzi ludzie nie dość, że sami będą mieli pociągi w dupie, to jeszcze dadzą znać swoim znajomym i kolej nadal w oczach większości osób będzie tym złem koniecznym, które robi ludziom łaskę, że w ogóle wpuszcza ich na pokład.
Ja sobie zdaję sprawę, że są to najprawdopodobniej decyzje polityczne, mające kolejny raz na celu udupić Pol’and’Rock Festival. Na szczęście już niejednokrotnie organizatorzy stawali na wysokości zadania i mimo kłód rzucanych pod nogi pokazywali, że oni i tak zorganizują tę imprezę. A młodzi i starsi uczestnicy kolejny raz się skrzykną i załatwią dojazd na własną rękę. A gdyby jeszcze na jesień tak samo chętnie poszli na wybory i zrobili porządek… Bo to, że wyjdą na ulicę to jest bardziej niż pewne…
Powiecie, że uczestnicy festiwalu niszczą tabor? W takim razie mam nadzieję, że przy okazji jakichś większych meczów stacje, do których dojeżdżają „kibice” również zostaną pominięte a firmy wprowadzą zakaz uruchamiania specjalnych pociągów dla nich. Że nie każdy kibic jest kibolem? Cóż… odpowiedzieliście sobie sami na pytanie.
Niech nas łączy miłość, przyjaźń i muzyka! :)
Na mecze pociągi są zamawiane, na Woodstock przewoźnik wychodził z ofertą. Miło, ale to zawsze była dobra wola. Jeżeli jej zabrakło, to pozostaje inicjatywa z drugiej strony. Może warto od tego rozpocząć, nie uderzając od razu do urn wyborczych – to słuszne, ale nie pierwsze w kolejności. Natomiast że IC ucieka z Kostrzyna na ten czas to zrozumiałe, jeżeli trzeźwo oceniają swoje możliwości, pamiętajmy że to były by rozkładowe pociągi, w których już są pasażerowie, nie tylko zainteresowani dojazdem na festiwal ;-)
Tak z perspektywy osoby, która „siedzi” w kolei: czy myślisz, że to postanowienie może się jeszcze zmienić? Czy – skoro to decyzja polityczna – to zero dyskusji?
Młodzi mają samochody, lepsze czy gorsze, poradzą sobie. Ale… Na takich festiwalach jest alkohol, czasem też coś mocniejszego. A potem powrót samochodem… A potem płacz rodziców i oburzenie społeczeństwa. Po co? Nie lepiej pociągiem? Dla wszystkich lepiej!