Czyli kilka słów o tym, że kieeeeeedyś to było.
Dawniej droga za nastawnik nie była tak łatwa jak teraz. Najpierw na kolej trzeba było się dostać. Najlepiej chyba ze szkoły. Przepracować swoje na warsztacie, wymazać się w smarach, porządnie poznać każdą śrubkę w maszynie. Jak ktoś się wykazywał, dobrze pracował i w ogóle – miał szansę że zostanie wysłany na kurs pomocnika maszynisty.
I później znowu, trzeba było sobie radzić dobrze. Maszyniści między sobą gadali, kto nadawał się na maszynistę, a kto nie. Po kilku latach pomocnika, można było w końcu podejść do egzaminu na maszynistę.
U mnie pomocnik milczy i robi
Człowiek na torze
No i jak już się po tych kilku latach zdało ten egzamin na maszynistę, to rzeczywiście chłop był porządnie wyszkolony, znał maszynę na wylot i radził sobie w każdej sytuacji.
Tak przynajmniej słyszałem od starszych kolegów… Oj, w 68′ roku to była kolej…
A teraz… teraz młodzi przychodzą, chwila moment i jest maszynistą. Haha, to nie są prawdziwi maszyniści. Nie przeszli takiej drogi. Tak twierdzą niektórzy…
Ja mam tylko jedno pytanie – czy to, że szkolenie aktualnie wygląda tak, że w ciągu 2 lat otrzymujemy papiery maszynisty, to wina młodych pracowników? Czy to, że nie jeździmy teraz po 300 godzin w miesiącu czyni nas gorszymi maszynistami? Czy to, że dziś cała kolej wygląda inaczej, niż 50 lat temu to nasza wina? Młodzi też chcą pracować. Nikt wam roboty nie zabiera. Czasy się zmieniły, ustrój w kraju również. I to na prawdę nie nasza wina, że nie jest tak, jak byście chcieli. I tak tylko nieskromnie przypomnę, że młodzi wynoszą dokładnie tyle wiedzy, ile przekażą im starsi, bardziej doświadczeni koledzy…
Ja jestem wdzięczny, że podczas swojego szkolenia trafiłem na fachowców, którzy chcieli przekazać wiedzę. A jak ktoś jest kolegą, gdy go trzeba było wcześniej podmienić, żeby do domu zdążył, a teraz jak pracujemy w różnych spółkach to dla niego nie jestem maszynistą, tylko jakimś odpadem… cóż. To już nie o mnie świadczy :)
Jak zostać maszynistą? Polecam film „Człowiek na torze”… oprócz wszystkich formalnych kolejowych mankamentów tego filmu, nie można temu filmowi odmówić jednego – pokazania pięknej prawdy o służbie i poświęceniu – do końca…
Pomijając fakt, że film nie ma nic wspólnego ze współczesnymi realiami, to fakt – ciekawy tytuł.