Doczekaliśmy czasów, których mało kto się spodziewał, a na pewno mało kto był na to wszystko przygotowany. Jak w tym trudnym momencie radzi sobie kolej?
Wszyscy wiemy, że teoretycznie każda strategiczna dla funkcjonowania kraju firma powinna być przygotowana na gorsze czasy. W praktyce jednak jeżeli już ktoś się na coś przygotowywał, to był to konflikt zbrojny a nie pandemia. Z racji tego, że wróg jest niewidoczny gołym okiem – sprawa na samym początku została moim zdaniem zbagatelizowana przez wszystkich, a obecne działania to nie jest już zapobieganie, a raczej gaszenie pożaru.
Niemniej jednak – kolej funkcjonuje. Jak to wszystko wygląda od środka?
Wypowiem się tu głównie na własnych doświadczeniach i informacji, które otrzymałem od znajomych mi osób. Jeśli posiadasz jakieś dodatkowe dane – śmiało dopisz w komentarzach.
Początki
W ruchu osobowym na pociągu zazwyczaj znajduje się apteczka, oprócz tego kierownicy pociągu również wyposażeni są zestaw do udzielenia pierwszej pomocy. W zestawie zazwyczaj oprócz podstawowych środków do opatrywania ran itp znajduje się też jednorazowa maseczka. W Kolejach Śląskich od jakiegoś czasu dodatkowo każdy skład wyposażony jest w przenośny defibrylator, więc teoretycznie jesteśmy przygotowani na różne przypadki. Drużyny pociągowe przechodzą również co jakiś czas szkolenie z udzielania pomocy.
Zanim zrobiło się głośno o tym, że wirus SARS-CoV-2 opuścił Chiny i rozpoczął swoje tournée po świecie, nasze pojazdy zostały wyposażone w większe ilości maseczek higienicznych. Było to dość spore opakowanie w każdej jednostce. Wtedy budziło to w wielu osobach jedynie uśmiech politowania i powód do strojenia sobie żartów. Nikt nie spodziewał się, że za kilka tygodni będzie to towar deficytowy i jakże niezbędny, gdy nadejdzie „czarna godzina”. Niemniej – byliśmy chyba wtedy przygotowani bardziej niż inni na coś, czego mało kto się spodziewał.
Wirus w Polsce
W końcu nadeszło to, czego niby wszyscy się spodziewali, ale większość po cichu miała nadzieję, że jednak nas to nie spotka. W końcu jesteśmy narodem wybranym. Mimo to – wirus zawitał w nasze skromne progi i pojawiły się pierwsze zarażone osoby. W międzyczasie zaczęła się panika i wykupywanie mydeł i płynów odkażających. Pociągi jeździły bez zmian, zaczęły się pojawiać pierwsze procedury postępowania w razie podejrzenia u pasażera lub pracownika choroby. Jeżeli ktoś miał swój płyn do czyszczenia rąk bez wody – był królem. U przewoźników kolejowych takich luksusów nie było. Podobnie jak w drogeriach i aptekach.
Wirus w pociągach
A więc stało się. Pojawiły się pierwsze wśród pasażerów przypadki osób, u których podejrzewano chorobę Covid-19. Oczywiście procedury działały – maseczka dla osoby, wywiad, powiadomienie służb i zabranie przez nich chorego w celu rozpoznania i leczenia. Wagon lub jednostka, którą ta osoba podróżowała – do odkażenia. Nie wiem w jaki sposób, prawdopodobnie przy pomocy pary (wysoka temperatura) oraz środków chemicznych.
Procedury dojrzewały z każdym dniem. Na składach pojawiły się środki dezynfekujące (do użycia na pulpicie lokomotywy/jednostki). Pojazdy również oprócz rutynowego sprzątania zaczęto odkażać. Aktualnie (przynajmniej w KŚ) odkażane są wszelkie powierzchnie narażone na największy kontakt z człowiekiem (klamki, uchwyty, poręcze, przyciski itp.) – sam byłem tego świadkiem, więc to nie jest jakaś wizerunkowa propaganda.
Intercity (przynajmniej w Katowicach) odkaża kabiny lokomotyw. Drużyny pociągowe w KŚ zostały wyposażone w żele dezynfekujące do rąk (zarówno kierownicy/konduktorzy, jak również maszyniści).
Drzwi w pociągach (na pewno w KŚ jak i KD) powinny być otwierane centralnie, przez maszynistów (bez potrzeby naciskania „gorącego przycisku” przez pasażerów). Niestety nie wszystkie pojazdy są przystosowane do takiego otwierania, ale w większości jest to do zrobienia.
Pracownicy w KŚ są wyrywkowo poddawani kontroli temperatury. W przypadku jakichkolwiek wątpliwości są przenoszeni do izolatki na czas przyjazdu służb a następnie poddawani testowi na obecność wirusa.
Odwołane pociągi
Gdy już zrobiło się gorąco (i za późno), rząd wprowadził szereg obostrzeń, między innymi zamknięcie szkół, sklepów, restauracji itp. Następstwem tego były między innymi dodatkowe absencje w pracy pracowników posiadających dzieci w wieku szkolnym i przedszkolnym. Oczywiście z racji tego, że w większości mamy rozsądne społeczeństwo – spadła drastycznie ilość przewożonych koleją osób. W związku z tym zarządy spółek kolejowych podjęły trudne decyzje o odwołaniu części połączeń. Część pracowników została wysłana na przymusowe, zaległe urlopy, pracownicy biurowi pracują zdalnie. Sytuacja jest ciężka, bo przychody z biletów znacząco spadły, wzrastają wydatki związane z zachowaniem bezpieczeństwa.
Co dalej?
Tego nie wie nikt. Na pewno po części dzięki całej tej sytuacji zostaną wypracowane procedury, które będą w stanie poprawić jakość świadczonych usług już po zakończeniu pandemii. Myślę, że będą to zmiany zarówno dobre dla pasażerów jak i pracowników. Póki co trzeba jednak zacisnąć zęby. Kolejarze (jak i wiele innych zawodów) ciągle pracują. Nie jesteśmy w stanie pracować zdalnie. Większość z nas wybierając ten zawód wiedziała, że w razie sytuacji kryzysowych takich jak wojna czy epidemia – będziemy ciągle na służbie, choć oficjalnie od lat nasza praca nie jest służbą. Godziliśmy się na to nie do końca jednak wierząc, że to będzie nas dotyczyć. Cóż… pora zweryfikować poglądy. Sytuacja jest wyjątkowa.
Na szczęście spółki kolejowe zaczęły bardziej myśleć o higienie i zdrowiu pasażerów oraz pracowników. Coś, co do niedawna wydawało się nierealne, bo zawsze są „pilniejsze” wydatki, nagle stało się realne i dostępne. Koleje Śląskie testują właśnie nowoczesne systemy czyszczenia i dezynfekcji. Mam nadzieję, że reszta przewoźników również wyciągnie wnioski i w każdym pociągu będziemy się czuć bezpiecznie i bez obaw korzystać z usług transportu koleją.
Podsumowanie
Zareagowaliśmy za późno. Nie tylko jako kolej, ale jako państwo. Tak naprawdę o wirusie było wiadomo od dłuższego czasu. Mogliśmy się przygotować, zrobić odpowiednie zakupy, wdrożyć procedury bezpieczeństwa dużo wcześniej. Cóż, teraz musimy ratować co się da i na pewno ponosić dużo większe koszty. Z drugiej strony dobrze się komentuje, siedząc przed komputerem, nie znając budżetów i czekając na wypłatę. Koszty, jakie poniesiemy jako społeczeństwo będą ogromne. Mam nadzieję, że wyciągnięte wnioski będą proporcjonalne do strat. A tymczasem trzymajcie się, jeśli możecie – zostańcie w domu!
Tak na wstepie to Super materiał 12/10 ;) Dalej zaś jako male uzupełnienie oprocz odkazania o ktorym wspomniales u nas tj. PR Olsztyn, PR Iława, Ełk (oddział w-m) po wykonaniu czysczenia PUC2 wstawiaano maszyne ozonujaca (tak jak w samochoach osobowych ozonuje/odgrzybia sie klime), oczywiscie jesli pojazd stal chwile dluzej. W innym zas przypadku (np PUC1, PUC6) odpalano male „granaty” z ozonem. Co wiecej hmm… Nitrylki na kazdym praktycznie „rogu” sa dostepne (w pierwszej wersji tylko dla maszynistow, ostatecznie rowniez dla Rzemieślnikow na hali napraw) bez ograniczen. Osobiscie nie uzywam :) Normalnie rekawice tylko do ciezszysz prac lub brudnych bardzo – taka naruta. Wykonujac czynnosci jako rewident taboru na moich raczkach bywa roznej masci brud w ktorym SARS-CoV-2 nie przetrwał by dluzej jak minute :D :D – taki zarcik ;) Aaaaa no i co najwazniejsze, wedlug mnie ale rowniez wynikajace z wykonywanego zawodu to ZACHOWAĆ TRZEŹWOŚĆ UMYSŁU I NIE DAĆ SIĘ ZWARIOWAĆ bo na moich barkach spoczywa bezpieczna podroz pasazerow…! Pozdrawiam Piotrek – Rewident taboru PRS3 Olsztyn
W Cargo najpierw dawali denaturat do odkażania maszyny. Teraz po 50 ml płynu do dezynfekcji jednak żeby dostać od dyspozytora trzeba mieć własny pojemnik z dozownikiem. Zakaz przebywania w kabinie wszelkich osób rewidenta ochrony. Zmiany tylko po wyjściu z kabiny. Także dzieje się.
Nie pisz kolego takich farmazonów o tych testach. Nie ma u nas takiej procedury, nie posiadamy własnych testów.
I nikt w tym kraju nie zrobi ci testu bo masz podwyższoną temperaturę.
Poza tym gdyby zdjęto kogoś z maszyny z podejrzeniem wirusa to on i cała drużyna leci na kwarantannę.
To Twoja wersja, ja znam inną ;)
I tak, testy są robione, jesli objawy wskazują na zasadność. Oczywiscie w ośrodkach ktore moga robić takie testy.
Bardzo fajny materiał ale ciekawi mnie jak jest z testami bo osobiście jestem pracownikiem służby zdrowia i ostatnio ciekawy przypadek.Mianowice, pacjentka temperatura 37.4, co pewnie jeszcze jest zbyt mało, kaszel co prawda kilka dni wcześniej i kontakt z osobami z zagranicy…w szpitalu zakaźnym lekarz stwierdza że nie ma podstaw do wykonania testów, stąd moja ciekawość skąd masz takie informacje bo gdyby byly sprawdzone to naprawdę super.Pozdrawiam
Jeden przypadek podejrzenia u nas w pracy(nie wiem czy z powodu objawów czy przebywania z kimś). Oczywiście wszystkie procedury typu izolatka (mamy wydzielone pomieszczenia na izolatki w razie takiej potrzeby) sanepid itp. Test na szczęście z wynikiem negatywnym. Mam również znajomego z poza kolei – przebywał dłuższy czas z osobą zakażoną (nieświadomą, przez dłuższy czas bezobjawową), został poddany kwarantannie i również miał zrobiony test (wynik negatywny). Znam też przypadek z innego miejsca pracy, gdzie jeden z pracowników przyszedł chory (tu już skrajna nieodpowiedzialność, ale na głupotę jeszcze lekarstwa nie ma), również testy i wynik pozytywny. Wszystkie te znane mi przypadki to Katowice, więc wygląda na to że testy są i w razie potrzeby są używane. Na wynik wszystkie te osoby czekały jakieś 3-4 dni, więc zapewne próbki są gdzieś wysyłane. Natomiast ciężko mi powiedzieć jakie są kryteria zasadności użycia testu, bo faktycznie częściej słyszymy o przypadkach że testu się nie robi.