Na kolei można spotkać się z wieloma różnymi usterkami, uniemożliwiającymi jazdę. Nie spodziewałem się jednak, że będę miał problem przez gumę do żucia…
Późnym wieczorem, a właściwie to już w nocy przyjąłem skład w Katowicach i miałem nim dojechać do Bielska. Przejazd przebiegł zupełnie bezproblemowo, punktualnie zameldowałem się na stacji końcowej. Tam zmiana kabiny i zjazd na grupę postojową, gdzie pojazd został posprzątany, nawodowany i ogólnie mówiąc – przygotowany do dalszej drogi.
Nie działają tablice kierunkowe!
Niby niewielki problem, bo można je zastąpić „analogowymi” tabliczkami umieszczanymi na drzwiach, ale przecież do odjazdu jeszcze trochę czasu, spróbuję usunąć usterkę.
Na nowym taborze wszelkie usuwanie usterek rozpoczyna się od resetu pojazdu. Jeżeli to nie pomoże, dopiero szukamy głębiej. Wyłączyłem więc zasilanie, odczekałem 5 minut i rozpocząłem procedurę uruchamiania jednostki. Monitory się zaświeciły, system operacyjny się wczytywał i już po kilku minutach był gotowy do przyjmowania moich poleceń. Spróbowałem ustawić kurs na tablicach – tym razem się udało. Czyli problem z głowy, uruchomiłem wymagane testy a następnie przeprowadziliśmy z rewidentem szczegółową próbę hamulca. Hamowało, luzowało – hamulec w porządku! Na kamerach upewniłem się, że osoby sprzątające opuściły skład i udałem się do drugiej kabiny.
Nic nie zwiastowało problemów
Aktywowałem kabinę, rzut oka na monitory – wszystko w porządku. Mogę spokojnie czekać na zmiennika. Wyciągnąłem więc laptopa i zacząłem pisać kolejny tekst na blog.
Wtem! Spojrzałem na monitor pokładowy – usterka wysuwanego stopnia. No niech to szlag. Nawet gdybym chciał, to pociąg nie pojedzie z takim czymś. W międzyczasie przyszedł mój zmiennik i udaliśmy się do wskazanych drzwi, aby sprawdzić o co chodzi.
Na pierwszy rzut oka wszystko było OK. Drzwi zamknięte, schodek schowany. Otwieramy, schodek się wysunął. WTF?! Po kilku sekundach drzwi powinny się same zamknąć, jednak nic takiego się nie działo. Nie z nami te numery. Dostaliśmy się do sterownika drzwi i wymusiliśmy ich zamknięcie. No i jak się zamknęły, tak już nie chciały się otworzyć… polskie pendolino, jego mać…
Lokalizowanie usterki
Wymusiliśmy otwarcie drzwi. Szybki rzut oka na sterownik – ktoś wyłączył automatyczne działanie drzwi. Połowa sukcesu, ale nadal nie chciały się same zamykać. Czyżby niezbędne było wsparcie z zewnątrz? Ewentualnie całkowite zablokowanie, co utrudni wymianę podróżnych?
Byliśmy już przygotowani na taką ewentualność, ale nagle kierownik pociągu, który również był z nami zauważył, że w okolicach czujnika przy wejściu (tego, który dba o to, aby drzwi nikogo nie przytrzasnęły) jest naklejona guma do żucia. Czy to możliwe, że to ona sprawia takie problemy? Szybkim ruchem buta pozbyliśmy się jej, próbujemy ponownie walczyć z drzwiami. Sukces! „Usterka” usunięta! Nikt nie spodziewał się, że taka błaha rzecz będzie w stanie rozbudzić naszą czujność i zmusić do myślenia.
Pociąg sprawny, może ruszać w dalszą drogę. A ja przesiadłem się na lokomotywę, na której wrócę do Katowic. Kolejny dzień bliżej do emerytury ;)
Ciekawostka ? chyba ostatnio jeździsz dużo nowszymi sprzętami? Jednak nowe to nowe ?
No coraz częściej, ale jednak niestety siódemki królują…
No proszę, ja to mam szczęście trafiając na blog maszynisty. Bardzo się cieszę.
No i współczuję udręki z ludzkim niechlujstwem. Niby mały nieistotny szczegół, a psuje tyle krwi. Ciekawa jestem przez ile takich sytuacji spóźniają się pociągi.
Cieszę się, że do mnie trafiłaś ;)
Ludzkie niechlujstwo potrafi napsuć nerwów.
Tutaj niekoniecznie mogło to być niechlujstwo, lecz działanie celowe żeby te drzwi się nie zamykały same podczas wymiany pasażerów (głównie pewnie chodziło o denerwujący dźwięk ostrzegawczy). Tym bardziej ze w chwili zablokowania drzwi z pulpitu maszynisty fotokomórka jest dezaktywowana i drzwi się zamkną nawet jak czujnik wykrywa przeszkodę. Wyjątkiem jest przesterowanie sterownika na Blokuj otwarte, wtedy z pulpitu ich nie zamkniesz. Ale to wymaga ingerencji głębszej.