A więc masz już tę pracę. Spełniasz marzenie, jeździsz po Polsce, dziewczyny patrzą na Ciebie z zachwytem, gdy wychodzisz z lokomotywy. W rzeczywistości ta praca ma też minusy.
Oczywiście to, co napisałem wyżej jest prawdą, jednak wybierając ten zawód musisz mieć świadomość, że to nie jest zawód dla wszystkich.
Przede wszystkim – zapomnij o życiu prywatnym. Koledzy wyciągają Cię na piwo w sobotę? Hej, fajnie, ale Ty akurat w sobotę pracujesz od 11 do 23. W niedzielę tak samo. Wolny masz wtorek. Ach, no tak – oni nie mają. Ciężko jest zgrać się nawet ze znajomymi z pracy, a co tu mówić o tych, którzy pracują od poniedziałku do piątku.
Druga sprawa – zapomnij o życiu rodzinnym. Wigilia? Pracujesz od 14 do 2 w nocy. Święta podobnie. Bardzo rodzinnie, prawda? Cóż – służba nie drużba. A może wspólne wakacje w lipcu? Hej! Nie rozpędzaj się – na wakacje uruchamiane są dodatkowe pociągi. Urlop wykorzystasz w listopadzie.
Zdrowe odżywianie? No nie wiem…
Kolejna przyjemność – zapomnij o zdrowym żywieniu. To znaczy to nie tak, że nie można zjeść sałatki. Ale biorąc pod uwagę, że dziś jesz obiad o 14, jutro o 20, a z ciepłych rzeczy to herbata, to nie jest jednak najzdrowszy tryb życia.
No i ogólnie będziesz tracił zdrowie. Przede wszystkim słuch – mimo, że kabiny maszynisty są wyciszone, to jednak maszyny są na tyle głośne, że nadal słyszysz upierdliwy huk, syrenę słyszysz głośniej niż inni, bo jest nad Twoją głową. No i trzeszczące radio. Oprócz tego dochodzi stres spowodowany różnymi sytuacjami na torach. O tym, że nie będziesz mógł zrobić siku wtedy, kiedy zechcesz już pisałem.
Uwierz – jazda w nocy, we mgle, w hałasie jest cholernie męcząca. To nie tak, że siedzisz i nic nie robisz. Do domu często wracasz nad ranem – padnięty, wypruty z sił. A w domu też czekają na Ciebie różne obowiązki. Chrrr….Chrrrrr….Chrrrrrrrrrrrrrrrrr
To nie tak, że was straszę. Ale musicie wiedzieć, że mimo wielu niezaprzeczalnych zalet, ta praca ma również sporo minusów i wymaga wielu wyrzeczeń, na które duża ilość osób nie jest gotowa.
Widzę, że masz niebywałe szczęście i jeszcze Ci jakiś samobójca nie wlazł pod pociąg przebiegając radośnie w ostatniej chwili. To chyba najgorsza rzecz, jaka może się maszyniście zdarzyć na co dzień (bo wypadki typu zderzenie pociągów to jednak wielka rzadkość).
Generalnie samobójców jako takich wcale tak dużo na torach nie ma. Większość wypadków to jednak tacy „radośnie przebiegający” przez tory w ostatniej chwili. Ewentualnie ofiary alkoholu i innych używek – jeden, gdy zauważyłem go na torze obok i podałem „baczność” – rzucił się z pięściami na pociąg. Na szczęście nie zdążył doskoczyć, bo by było po nim.
Mimo wszystko obciążenie psychiczne dla maszynisty spore, zwłaszcza gdy zginą dzieci. W tym roku na północy Polski zginęła tak dwójka dzieci, siedziały z tyłu samochodu, tatuś jak zwykle przejechał na przejeździe bez zatrzymywania… on i żona przeżyli, dwójka maluchów nie. Oni znali to miejsce, wiedzieli o zakręcie, o złej widoczności, kurka wodna przecież pociąg słychać z kilkuset metrów, nawet jak go zasłania góra! A jednak opinia publiczna „skazała” maszynistę, rodzic niewinny (na szczęście sądy jeszcze mamy normalne). No przecież maszynista mógł w każdej chwili się zatrzymać. Prawie nikt nie ma świadomości, że taki ciężar hamuje z prędkości 50km/h nawet kilometr. No ale taka już polska mentalność, totalna bezmyślność i brak wyobraźni.
Bo „opinia publiczna” utożsamia się z tym, co jest jej znane. Kierowcą (amatorem) jest prawie każdy, a przynajmniej każdy kierowcę zna. Maszynista natomiast to ktoś z innej planety, to jeden z „onych”, tak jak policjant, ksiądz, lekarz i każdy inny zawód, zbierający „baty od opinii publicznej” (która para się prostymi, dorywczymi pracami, pobieraniem zasiłków i komentowaniem w internecie).
Widzę, że Ty jesteś od komentowania w internecie ;)
Mogę nie komentować, jak nie chcesz. Nie byłem chamski, więc nie wiem, dlaczego na mnie wsiadłeś. Dzieciak jesteś i tyle. Bez odbioru.
Oczywiście, że jestem dzieciakiem. Dziękuję za zrozumienie :)
Pamiętam szczegóły każdego wypadku.Mogę je opisać a nie pamiętam gdzie położyłem okulary
A planowanie urlopów to pikus?? W Cargo pracuje i jeszcze nie zdarzyło się abym nie dostał urlopu kiedy planowałem.
W ruchu osobowym możesz zapomnieć o wakacjach co rok w lipcu/sierpniu. Owszem – w jednym roku dostaniesz, ale na drugi rok już nie. Jest w miarę sprawiedliwe, bo przecież gdyby wszyscy chcieli na wakacje, to nie miałby kto jeździć. Ludzi jest za mało, pociągów coraz więcej – są problemy z obsadzeniem służb bez nadgodzin wtedy.
Nie mogę się z tym do końca zgodzić.
Nie wiem w jakim gnieździe / sekcji jeździ autor bloga, ale ja od prawie 5 lat jeżdżę w ruchu podmiejskim w Warszawie i okolicach (można powiedzieć w największym „skupisku” pociągów osobowych w Polsce) i nigdy nie miałem problemu, żeby otrzymać w wakacje urlop na wyjazd. A wyjeżdżam regularnie co roku. Na pewno trzeba sporo wcześniej zgłosić chęć takiego urlopu i zazwyczaj kiedy jest mało ludzi to dadzą mniej – ale zawsze ten chociaż tydzień jakoś uda się skleić. Po za tym nie wszyscy maszyniści są zainteresowani urlopem w wakacje – jeden nie chce bo dla niego za gorąco, drugi nie chce bo żona / dziewczyna nie ma w tym samym czasie wolnego i jedzie w innym mniej obleganym miesiącu.
PS. Bardzo fajny blog, wpadam tu często od jakiegoś czasu. Pozdrawiam!
Urlopy w wakacje są atrakcyjne tylko dla ludzi mających dzieci w określonym wieku (przedszkolno-wczesnoszkolnym). Dla pozostałych wcale niekoniecznie (gorąco, drogo, tłumy dzieciaków, trudno o kwaterę).
Urlop w lutym też nie jest najciekawszy. No i sporo jest osób, które właśnie posiadają dzieci w takim właśnie wieku.
Bzdury piszesz.
Masz jeszcze jakieś inne twarde argumenty, czy raczysz po prostu tu więcej nie wracać?
Mechanik to w kanale siedzi i spodki smaruje. Jestem maszynistą od 10 lat i wiekszosc twoich słów totalnie nie zgadza sie z prawdą.
Mój tato pracował jako maszynista parowozu to coś o tym. Pracował wtedy po 300godz. na miesiąc.
Fakt, kiedyś robiło się 200% normy.
rano z pracy a wieczorem do pracy i tyle go widziałem.
Przeczytałem z uwagą ten wpis. Czytam każde uważnie. Wiem, nie jest lekko. Niemniej dałbym wiele aby jednak być tym maszynistą. Szkoda że w 1988 roku nie wyszło z technikum.
Obecnie to już nie jest przeszkoda ;) Ja też nie mam w papierach technika.
zawsze można iść do biura pracować, w święta wolne, sałatki zawsze o tej samej porze…urlop z kolegami się poustawia…. co to za narzekanie ….kurde a kierowcy zawodowi to mają lepiej?… a kolesie w fabrykach na 3 zmiany to na święta zawsze są… ja pierdziu …kolega to chyba życiowych rozterek nie zaznał
Edziu, wyluzuj. Jakbyś potrafił czytać ze zrozumieniem to byś wiedział, że nikt się tu nie żali, tylko opisuje minusy pracy w tym zawodzie, żeby potencjalni przyszli kandydaci wiedzieli jak to wygląda. Jak nie mają nic wspólnego z koleją, to takich rzeczy mogą nie wiedzieć. A jak Tobie nie pasuje, to nie musisz czytać. Ba! Nawet wchodzić tu nie musisz. Wymaż ten blog z pamięci.
Chodzi o to, że każdy, kto choć miesiąc popracował „jak facet”, jest tych minusów świadom. A dzieci, których praca przeraża i tak nie pójdą na kolej.
Kierowcy zawodowi…. Mgła z widocznością 30 m to zmniejszasz prędkość do 60 km/h i jedziesz dalej. Chcesz się wysikać – zatrzymujesz i na koło. A maszynista przy takiej widoczności nie może zmniejszyć rozkładowej 120 km/h, droga hamowania 600 m i modlisz się, żeby ktoś nie stał na torach. Chcesz się wysikać – najbliższy postój za 2 godz. W lokomotywach WC nie ma.
Co do większości się zgadzam, natomiast oczywiście mogę zmniejszyć prędkość, jeżeli uznam że maksymalna zagraża bezpieczeństwu. Zgłaszam taką rzecz najbliższemu dyżurnemu i jadę z taką prędkością, jaką uważam za bezpieczną.
Trochę narzekania bez sensu. A niby-to motorniczy tramwajowy ma lepiej? Tak samo świątek, piątek i niedziela, tak samo wysikać sie nie ma kiedy, bo postoje na pętlach krótkie, a opóźnienia w godzinach szczytu paskudne, więc jeździ się w kółko bez odpoczynku, wstawać trzeba o najdzikszych porach, itd. Kierowcy autobusów podobnie. I jeszcze w dodatku cały dzień borykają się z ruchem ulicznym – zarówno tramwajarze, jak i autobusiarze – a maszynista kolejowy to panisko przynajmniej o tyle, że drogę przebiegu ma ułożoną, semafory podane (albo nie;) i poza jakimiś skrajnymi przypadkami nikt mu drogi nie zajedzie :)
Anatolu. Bez sensu jest Twój komentarz, bo gdybyś potrafił chociaż trochę czytać ze zrozumieniem, to byś wiedział, że piszę tutaj o pracy maszynisty, a nie kierowcy, motorniczego itp. I dla wielu osób, które zechcą pracować jako maszyniści, te konkretne rzeczy mogą nie pasować w tej pracy. Więc po co mieliby się pchać?
Uwierz – pracowałem w wielu różnych zawodach, zarówno z ludźmi, bez ludzi jak i również wykonywałem pracę zdalną, administrując serwerami. Gdybym pisał bloga o tamtych zawodach – również podałbym minusy tamtych zajęć. To nie jest blog kolejarza dla kolejarzy, bo takie twory są bez sensu. To jest blog początkującego maszynisty, to pasjonatów kolei, którzy mają marzenia ;)
[…] Minusy pracy jako maszynista […]
„No i ogólnie będziesz tracił zdrowie. Przede wszystkim słuch”
Aż tak jest źle w tej kwestii ? To jakim cudem maszyniści przechodzą później badania kontrolne co dwa lata ?
Przy późniejszych badaniach są mniejsze wymagania niż przy wstępnych. No i to nie jest tak, że zdrowie się nagle sypie. Ale przy pracy w hałasie słuch jest coraz słabszy. Pracujesz też w stresie i w polu magnetycznym. Na pewno pracując w biurze będziesz w lepszej formie ;)
W biurze wdychasz toner z xero i tracisz wzrok przy komputerze. Poza tym jesteś narażony na stres związany z przebywaniem w małej grupie tych samych ludzi- dla niektórych to nie do przeskoczenia (plotki, podkładanie świń, mobbing itp.). No i zarobki gówniane (chyba, że jesteś dyrektorem w tym biurze, ale to przecież nie każdy i nie od razu).
Te minusy pojawiają się w każdej „prawdziwej pracy dla faceta”, czyli np. kierowca, policjant, ratownik medyczny czy pilot. Jak ktoś lubi siedzieć w ciepełku, chodzić do kibelka co 5 minut i mieć regularne obiadki, niech idzie do biura- z kobietami. I zarabia połowę. Jakoś większość ludzi ma rodziny (żona pracująca w biurze ogarnia przedszkole, wywiadówki itp), a z „piwka z kumplami” się po prostu wyrasta- wystarczy wesele raz na parę miesięcy.
Nie bardzo rozumiem, co według Ciebie znaczy „prawdziwa praca dla faceta”, bo przykłady które podałeś, są totalnie z dupy. I zapewniam Cię, w biurze nie zarabia się połowy tego co na kolei. Trochę przepracowałem w różnych miejscach wcześniej, więc mam rozeznanie w terenie.
Ja też pracowałem w różnych miejscach przez prawie 20 lat i też mam niemałe rozeznanie. Praca dla faceta, to są właśnie te „przykłady z dupy” (cokolwiek by to miało znaczyć), które podałem. Plus parę innych. Moja żona pracuje w biurze. Wiem ile zarabia. Ale za to ma czas, każde popołudnie i weekend wolne. Gdyby pracowała „jak facet”, to niemożliwe byłoby mieć dzieci (chyba, ze wychowywaliby je dziadkowie-emeryci).
Podobnie elektryk, hydraulik, gazownik, cieplownik i inne techniczne zawody, w utrzymaniu ruchu tez potrafi byc niezla rzeznia szczegolnie jak ma sie kierownika co ma gole liceum i 0 wiedzy technicznej a stolek dostal po znajomosci. Taki potem wymysli glupoty typu xx minut sredniego postoju przekroczone to zabiera wszystkim w UR premie ale tego, ze maszyny zuzyte, czesci brak bo on sam mial kupic a tego nie zrobil, postoje z winy operatorow tych maszyn i innych maszyn takich jak wozki widlowe to juz tego nie widzi.
A postoj z winy glupoty operatora wozka to nawet 2 tygodnie i wiecej bo nieraz tyle trwa dorobienie na zewnatrz czesci do dawno juz nie produkowanych maszyn. Zeby utrzymac premie to co tylko sie da naprawia sie na ruchu, zdarzalo sie wymieniac wylacznik glowny maszyny na ruchu, operacja ryzykowna – z obu stron napiecie, najbardziej ryzykowne jest wpiecie obejscia (pomylenie faz to zwarcie miedzyfazowe, przy bezpieczniku 400A to jest niezly fajerwerk). A w zakladach w ktorych sa warunki korozyjne i przeglady trwaja krotko wielu rzeczy sie nie znajdzie na przegladzie – i tak zaczyna sie od listy usterek od operatorow, najczesciej tylko to zdazy sie zrobic i oczyscic napedy z pylow.