Z tęsknotą wypatruję już dni, w których jadąc przez las będzie można otworzyć okno i wpuścić ten cudowny zapach do kabiny…
Kolejny mroźny dzień. Wdrapuję się na lodowatą maszynę i przystępuję do całej procedury przyjęcia i uruchomienia pojazdu. Na szczęście udaje się to bez większych problemów, kabiny pomału zaczyna wypełniać przyjemne ciepło, więc głoszę się przez radio, że jestem gotowy do zjazdu na grupę, po mój pociąg.
Maszyna na pociąg XXXXX, grupa narazie nie bierze, problemy z rozjazdami. Czekamy.
No ok, jest jeszcze sporo czasu do odjazdu, nie ma problemu. Akurat zrobię kawę.
Kawę zrobiłem, wypiłem, zjadłem nawet drożdżówkę. Nadal stoimy. A czasu coraz mniej. W końcu sukces. Tarcza manewrowa zaświeciła białym światłem, radio zatrzeszczało:
Mechaniku, jedziemy na tor X i dalej na Y, do grupy przelot.
Przelot, czyli wszystkie tarcze manewrowe do miejsca docelowego (ewentualnie na szlaku semafory) podają sygnał zezwalający na jazdę. Jedziemy. Tarcza „wjazdowa” na grupę również świeci radośnie na biało. Jeszcze tylko informacja na radio z nastawni:
Mechaniku dzień dobry, na grupie wjedziemy na tor XX, tor zajęty, najedziemy na skład.
No to jedziemy, delikatnie dojeżdżam do wagonów, manewrowy połączył lokomotywę z wagonami. Sprężarki pompują powietrze do wagonów. Przewód i zbiorniki napełnione, pora na próbę hamulca. I tu zaczynają się pierwsze problemy. Część wagonów nie odhamowała. No nic, zdarza się. Robimy co do nas należy, ale czas już ucieka. W końcu udało się poprawnie zakończyć próbę, hamulce w pociągu pracują poprawnie. Aczkolwiek w perony wjeżdżam już kilka minut po planowanym odjeździe. No trudno, nie moja wina.
Pasażerowie na miejscach, odjazd! Przez większość czasu podróż idzie całkiem sprawnie, opóźnienie zniwelowane. Zbliżamy się do stacji, na której mamy planowy postój. Nagle – na pulpicie zaświeciły się wszelkie możliwe czerwone kontrolki. Brak sterowania. Próba odblokowania nic nie daje. Szybka ocena sytuacji – siłą rozpędu powinniśmy się dotoczyć do stacji. Tam się zatrzymamy i zobaczymy, co da się zrobić. Głoszę na radio, jak wygląda sytuacja, niech stacja robi miejsce i zaświeci semafor wjazdowy, żeby ludzie mogli spokojnie w razie co zejść na peron, a nie skakać po torowisku. Wjeżdżam, zatrzymuję się. Szybka próba przywrócenia maszyny do życia – wygląda na to, że póki co wszystko jest ok. Głoszę gotowość i uprzedzam, że jeszcze się może okazać, że postoimy jak coś wywali przy rozruchu. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca, jechaliśmy więc dalej. Niestety, kilka kilometrów dalej na radio odezwał się kierownik pociągu.
Mechanik, masz tam ogrzewanie załączone? Bo wagony wszystkie zimne.
Szlag. Szybki rzut oka na pulpit – załączone, kontrolka świeci, wszystko powinno być ok. Na najbliższej stacji postój. Znów głoszę, że potrzebujemy paru minut więcej. Zatrzymuję pociąg w peronach. Szybkie sprawdzenie – stycznik ogrzewania pociągu działa. Żadne zabezpieczenia nie zadziałały. No to najszybsze rozwiązanie – zamieniamy przewody. Zamiast standardowego podłączenia – przewód z wagonu do gniazda lokomotywy, przełączam na przewód z lokomotywy do gniazda w wagonie. Ruszamy dalej. Pytam kierownika, jak tam sytuacja. Ogrzewanie wróciło. Doprowadzam pociąg do stacji docelowej 20 minut po planie. A lokomotywą zjeżdżam na przegląd. Teraz już tylko powrót. Oby bez przygód…
Zima też potrafi być piękna na kolei, ale chyba bardziej z punktu widzenia pasażera. Mam świadomość, że dla kolejarzy to także dodatkowe problemy (zamarzanie rozjazdów, taboru, oblodzenie sieci trakcyjnej itp.)
Ale mam pytanie związane po części z tym wpisem, a chodzi o tarcze manewrowe w stacji albo na grupie postojowej, a dokładnie o jazdę przy wygaszonej całkowicie tarczy lub palącej się na niebiesko? Jest na to jakaś procedura typu rozkaz pisemny, czy wystarczy tylko informacja od dyżurnego na radiu? Coś w stylu „Tarcza Tm… nie poda się, wjedzie pan na tor nr… częściowo zajęty”.
Ukłony dla Pana Mechanika :)
Tarcze manewrowe można pomijać na ustne polecenie, nie potrzeba rozkazu :) Ważne, żeby praca manewrowa była omówiona, czyli tak jak właśnie mówisz.
Witam. Niebawem kończę gimnazjum i wybieram się do technikum kolejowego w Gdyni. Tam też bym chciał iść na kurs a dokładniej do PKP SKM Trójmiasto. Od dzieciństwa interesuje się koleją i co nie co wiem o kolei. Dodam że jestem całkowicie zdrowy no może oprócz alergii ale to chyba nic poważnego. Mam odnośnie tego kilka pytań:
1. Czy na czas uczęszczania do Technikum kolejowego i kursu będe musiał się przeprowadzić do Gdyni(mieszkam ok.100 KM od Gdyni)?
2. Z jakich przedmiotów warto mieć dobre oceny by dostać się do technikum?
3. I jeszcze jedno pytanie czy gdzieś w internecie są jakieś testy sprawdzające wiedzę przyszłego maszynisty
Z góry dziękuje za odpowiedz :-)
1. Jeżeli chcesz chodzić do technikum w Gdyni, to raczej wygodniej by było Ci tam mieszkać, niż codziennie na lekcje dojeżdżać 100 km.
2. Nie mam takich informacji, ja gimnazjum kończyłem wieki temu. Warto mieć ogólnie dobre stopnie ;)
3. http://eu07.pl/forum/index.php?topic=8166.0 tu znajdziesz kilka przykładowych pytań. Skorzystaj z google, na pewno znajdziesz ich więcej.
2.Możesz pójść do Technikum Kolejowego np. do sekretariatu i tam udzielą wszystkich informacji odnośnie wymagań zarówno ocenowych, jak i zdrowotnych. Zazwyczaj jest standard, czyli j.polski,matematyka,informatyka i język obcy, ale idź do technikum to ci dokładnie powiedzą wszystko.
Ja to mam pytanie z innej beczki, ale nasunęło się podczas dzisiejszej podróży z Warszawy do Lublina. Kiedy polskie pociągi (przynajmniej na tej trasie) przekroczą 130km/h?
Pamiętam, że w latach 80-tych miałem okazję siedzieć w kabinie i wyciągnęliśmy ponad 170km/h. A teraz co? Cofamy się czy jak?
Czy na innych trasach jeździ się szybciej, czy równie żółwiowato? Czym to jest spowodowane?
Na tej trasie zaplanowany jest remont od czerwca tego roku. Po jego zakończeniu powinny przez większą część śmigać 160km/h.
Natomiast na pewno w latach 80 nie jechałeś ponad 170km/h, (chyba, że jazda eksperymentalna to jakaś była albo maszynista, który miał w dupie przepisy) bo przede wszystkim przepisy jeszcze 3 lata temu mówiły o maksymalnej prędkości 160km/h i jest to maksymalna prędkość, którą pociągi mogły (i mogą) osiągać bez nowoczesnej infrastruktury, która obecnie działa na odcinku Zawiercie – Olszamowice (niebawem do samej Warszawy powinna być). Generalnie na wielu trasach już jeździmy powyżej 130km/h (jednak tu już jest na maszynie potrzebny pomocnik maszynisty). Nie wiem jak obecnie wygląda szlak z Lublina do Warszawy, więc ciężko mi powiedzieć czy jest „żółwiowato” ;) Niemniej wschód kraju jak w większości przypadków – bywa zapomniany przy inwestycjach.
Na szlaku Lublin-Warszawa prędkość maks to 120 km/h. Tak jak napisałeś wcześniej, po modernizacji infrastruktury będzie lepiej…szybciej :)
Pozdrawiam
130km/h. Przynajmniej to była maksymalna prędkość wyświetlana na monitorach.
Z niecierpliwością czekam na modernizację.
Cześć, a mógłbyś zdradzić jaka była przyczyna tej choinki na pulpicie dla nieco bardziej wtajemniczonych? :)
Prawdopodobnie gdzieś po izolatorze sekcyjnym pociągnąłem i przekaźniki zadziałały, ale nie dało się ich odblokować z pulpitu ;)