To miała być spokojna służba. Przygotowanie dwóch pociągów, sprowadzenie trzeciego i spokojny powrót do domu pasażerem. Kolej oczywiście miała inne plany…
Odstawiłem Darta na grupę postojową w Bielsku, odrobiłem pracę domową, aktywowałem tryb „parking” i udałem się na pociąg powrotny do domu. Na peronie cisza i spokój, ale to normalne o tej porze. Minęła godzina przyjazdu. Pociągu nie widać. Minęło dziesięć minut, piętnaście… Nadal cisza. Cóż. Niby się zdarza, za chwilę powinien być następny, więc nic straconego.
A jednak… Podeszła do mnie kobieta, stojąca wcześniej na drugim końcu peronu. Powiedziała, że dostała informację o wypadku na szlaku i że jest organizowana komunikacja zastępcza. Jest to już jakaś konkretna informacja, więc postanowiłem zasięgnąć języka.
Panie, kiedy to pojedzie?
Wybrałem w telefonie numer na informację przewoźnika. Po kilkuminutowym oczekiwaniu w końcu ktoś odebrał. Przedstawiłem jak wygląda sytuacja, otrzymałem potwierdzenie, że był wypadek i że faktycznie jest organizowana komunikacja zastępcza. Mam czekać na autobus w takim i takim miejscu, ale niestety nie wiadomo, kiedy cokolwiek tam podjedzie. Super…
W międzyczasie towarzyszka niedoli kontaktowała się ze swoimi znajomymi. Okazało się, że jeden z nich zabierze ją do Pszczyny. Jeżeli chcę, mogę się zabrać z nimi. Zawsze to lepsze wyjście, niż czekanie niewiadomo ile na autobus na totalnym zadupiu. I bliżej domu. Jadę!
Po drodze okazało się, że w Pszczynie pojawi się mąż tej kobiety, który zabierze ją do Tychów. Nie mogłem przegapić takiej okazji. Jadę! Po dojechaniu na dworzec w Tychach zostało mi 3 minuty do pociągu. Szybki spacer na peron i oto jest! Wsiadłem i bezpiecznie dojechałem do Katowic. Dzięki uprzejmości zupełnie obcych osób byłem w domu raptem pół godziny później, niż powinienem. Gdyby nie to, nie wiadomo kiedy by się to wszystko skończyło. Warto sobie wzajemnie pomagać. Dobro zawsze wraca :) Dziękuję!
Warszawa. Wsiadłam do pociągu razem z jakąś kobietą. Dziewczyną. Ona trochę spała, trochę czuwała. Kilka siedzeń dalej siedziała inna kobieta – ciągle trajkotała przez telefon. Z godzinę! Aż w końcu mówi „wielkanoc a ja okien nie umyłam”.
Całe otoczenie się z niej śmiało. Ja i kobieta (dziewczyna) drzemiąca też. W końcu mówię „ja też nie umyłam okien” – śpiąca też nie umyła.
I tak od słowa do słowa okazało się, że Śpiąca jedzie do Zabrza – na politechnikę. Cholera! – myślę sobie – ja jadę do koło politechniki!
A mielismy opóźnienie – 30 minut. Śpiąca jechała na zajęcia.
Piszę więc do męża smsa „ej, jest taka sytuacja…” i nakreślam o co chodzi. Mąż mówi „nie ma problemu”. Pytam więc Śpiącej czy nie chciałaby jechać z nami samochodem, podrzucimy ją na politechnikę. Mąż przyjedzie po mnie do Katowic i akurat jedziemy tam gdzie ona.
Zdążyła :).
Ooo czyli kolejarze też trafiają na opóźnione pociągi :p
Na szczęście w tym wypadku udało się wrócić do domu. A co by się działo gdyby komunikacja zastepcza dowiozła Cb do domu w momencie rozpoczęcia kolejnej zmiany?
W przypadku braku przerwy wynoszącej minimum tyle, ile trwała poprzednia służba (i nie mniej niż 12h) – głoszę, że nie mogę na drugi dzień wyjść na służbę i dyspozytor musi załatwić kogoś innego.
I jak to wygląda formalnie, dzien wolny, urlop, urlop bezpłatny?
Twoją służbę pojedzie ktoś inny, a Ty zrobisz w inny dzień, gdy będziesz miał wypoczynek.