Stres jest złym doradcą

Czasem przez jedno małe zapomnienie można prawie odwołać pociąg…

To miała być luźna służba. Jadę pasażerem do innej stacji, tam uruchamiam lokomotywę i mam jeszcze dobre pół godziny, zanim skład zostanie wciągnięty w perony. W planach było spokojne zrobienie i wypicie kawy, zjedzenie śniadania i chwila relaksu. No to odpalamy:

  • Załączam baterię – napięcie około 90V, jest spoko.
  • Odblokowuje wszelkie zabezpieczenia, typu przekaźniki nadmiarowe itp.
  • Uruchamiam sprężarkę „pomocniczą”, żeby napompować powietrze potrzebne do podniesienia pantografów.
  • Powietrze jest, więc pantograf w górę. Słychać przeskok iskry, na woltomierzu wskazówka pokazuje około 3500V. Jest dobrze.
  • Pora zamknąć wyłącznik szybki (główne zabezpieczenie lokomotywy. W skrócie – taki ciut większy bezpiecznik). Naciskam przycisk załączenia – nic się nie dzieje. Naciskam raz jeszcze. Nadal nic.

I tu już pojawił się pierwszy stres. Na spokojnie sprawdzam jeszcze raz wszystko po kolei. „Odbloki” zrobione, powietrza jest wystarczająco, powinno być ok. Dobra, pewnie przycisk zepsuty. Idę do drugiej kabiny. Próbuję zrobić  to samo z drugiej strony – dupa. Nie zamyka się.

REKLAMA
Reklama na blogu maszynisty

Stres już większy, bo nagle czas zaczyna płynąć dużo szybciej. Jeszcze raz sprawdzam dokładnie wszystko, co mogło mieć wpływ. Na moje oko jest w porządku. Przypominam więc sobie ze szkolenia inne możliwe metody poradzenia sobie z takim problemem. Wszystkie mi znane zawodzą. Zostaje ostatnia, ale zanim się na nią zdecyduję, poszukam pomocy. Może jest jakaś głupota, o której zapomniałem.

Na składzie obok jest bardziej doświadczony kolega. Proszę go, żeby zerknął co się da zrobić. Posprawdzał wszystko, co ja sprawdzałem, stwierdził że wszystko jest ok. Po czym przestawił nastawnik kierunkowy (wajcha, którą przestawiam żeby jechać do przodu lub do tyłu), raz jeszcze odblokował zabezpieczenia i… nagle wszystko działało. Zostało 5 min do odjazdu, skład już stał w peronie i czekał na mnie. A wystarczyło tylko przestawić nastawnik…

Cóż, w stresie (i przy braku doświadczenia) zapomina się o sprawdzeniu najprostszych rzeczy. Dobrze, że są starsi koledzy, którzy pomogą wyjść z opresji. Ze stacji wyruszyłem planowo…

12 KOMENTARZE

  1. Bez stresu, to jest właśnie to co się nazywa doświadczeniem. Możesz znać wszystkie dane techniczne, możesz być pomysłowy i inteligentny, ale problemy zawsze będą i trzeba czasem się napocić żeby wyjść cało, za to doświadczenie wyniesione z tego incydentu jest niezastąpione. Jesteś dopiero na początku swojej drogi w pracy, zdążysz się otrzaskać ze wszystkim.

    Pozdrawiam :)

  2. Może by do tego bloga dołączyć jakieś video z jazdy w kabinie jak na niektórych kanałach YT.?
    Tylko takie porządne, z dźwiękiem cykającego haslera i kręcone czymś normalnym, a nie kalkulatorem :P
    Pomyśl o tym, byłoby fajne urozmaicenie bloga.

  3. A ja mam pytanie trochę z innej beczki. Jak na wjeździe albo drogowskazie mamy np 40 km/h to jedziemy 40 do następnego semafora czy tylko do momentu, aż ostatnia oś zejdzie z rozjazdu.

    • Jeżeli w stacji jedziesz po torach głównych zasadniczych – aż zjedziesz wszystkim z rozjazdów. Jeżeli po torach dodatkowych – do następnego semafora.

  4. Cześć, przypadkiem natrafiłem na Twój blog i muszę przyznać, że bardzo fajnie się czyta to co napisałeś ! Czekam na więcej :) Ja mam też mam pytanie, które nurtuje mnie już od dość długiego czasu a mianowicie: czym różni się przyprzęg od doprzęgu ??

    P.S. Miałeś może już kiedyś służbę, w której prowadziłeś pociąg „SILESIA” do Petrowic ?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj