pierwsza służba

Po zdanym egzaminie, odebraniu dokumentów i całej masie biurokracji – nadszedł dzień, na który każdy z nas czekał ponad dwa lata.

I nagle po tych dwóch latach niecierpliwienia się, nagle człowiek uświadomił sobie, że fajnie byłoby pojeździć jeszcze trochę jako pomocnik. No ale słowo się rzekło, papiery maszynisty odebrane – nie można się mazgaić. To nie przystoi. Trzeba zacisnąć pośladki (bo i żołądek z jelitami jakoś dziwnie pracują tego dnia) i ruszyć na rozdziewiczenie.

Dalej jazda do roboty!

W moim przypadku na pierwszej maszynistowskiej służbie trafiły się manewry stacyjne na lokomotywie SM42. Małe prędkości, współpraca z drużyną manewrową – w sam raz na rozgrzewkę. Ruszam, u dyspozytora jestem pół godziny wcześniej. Tak na wszelki wypadek. I tak nie mogłem za bardzo spać. Dmuchanie w alkomat, pobranie karty pracy, podpisanie rozpoczęcia służby i słowa otuchy od dyspozytora:

REKLAMA
Reklama na blogu maszynisty

Ja nie wiem, czy Ty sobie dasz radę na tej maszynie.

Właśnie tego było mi trzeba. Nic to – idę. W drodze do maszyny jeszcze się zastanawiam, co ja tu do cholery robię. Może by tak uciec? Może trzeba było zostać śmieciarzem, jak marzyłem jako małe dziecko?

Dotarłem. Na maszynie siedzi maszynista z nocnej zmiany. Wita mnie z uśmiechem.

No proszę! Widzę, że w końcu młoda kadra zaczyna jeździć. Czas najwyższy.

Ano zaczyna… Pochwaliłem się, że to moja pierwsza służba. Udzielił mi kilku cennych wskazówek co do maszyny (gdzie uderzyć i takie tam) i pracy i poszedł w swoją stronę. Zostałem sam na polu bitwy. Nic, tylko siąść i płakać. Nic to – wstępne oględziny pojazdu, wpis do książki pokładowej i odpalam maszynę. Na radiu witam się z dyżurnym w nastawni i głoszę gotowość zjazdu „na dół”. Tarcza manewrowa zaświeciła w moim kierunku białym światłem. Rozpędzam maszynę. Przy pierwszym obrocie kół już wiem, że dobrze wybrałem swoją drogę.

12 godzin minęło wyjątkowo szybko. Pierwsza samodzielna służba za mną. Emocje opadły. W końcu czuję, że żyję :)

16 KOMENTARZE

  1. Witam
    Na początku chciałem pogratulować zdanych wszystkich egzaminów i wspaniałej pracy, mam pytanie czy w wieku 43 lat jest sens robić licencję i starać się o pracę w PKP ( badania już mam tak na wszelki wypadek), zawsze o tym marzyłem mam wykształcenie wyższe w w sumie dobrze płatną pracę ale ten wyścig szczurów już mnie dobija. Może jeśli nie maszynista to co byś mógł polecić w PKP byle tylko nie non stop za biurkiem …. choć praca maszynisty w pewien sposób daje wolność…

    • Możesz się starać, są również ludzie w Twoim wieku na kursach :) Natomiast pamiętaj, że jeżeli masz rodzinę na utrzymaniu, to musisz zadbać o to, aby przez 2 lata starczyło oszczędności, albo przygotować się na życie na niższym poziomie na cały czas szkolenia.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj