Kolej się zmienia. Kupuje się nowy tabor, zwiększa prędkość. Co o tym wszystkim sądzą pracownicy?
Od jednego z czytelników dostałem ostatnio takie pytanie:
Na nasze tory wchodzi coraz więcej maszyn zachodnich z joystickami, monitorami i klimatyzacją. Jakie jest podejście „typowego mechanika” do takiego obrotu spraw, do następującej elektronizacji wszystkiego w maszynie? Co sądzą „starzy wyjadacze” z życiowym stażem na kolei?
Wiem, że dla kolejowych pasjonatów prawdziwa lokomotywa to taka z kołem nastawnika, głośna i stara. W prawdziwym życiu jest już jednak nieco inaczej.
Większość, również „starych” maszynistów po przesiadce na nowy sprzęt jest zadowolona. Jest ciszej, bezpieczniej, działa klimatyzacja i pojazd jest szczelny. Hamulce działają dużo lepiej, lepsze przyspieszenie, mniejsza awaryjność.
Faktem jest, że na starym taborze łatwiej można było uporać się z usterkami. Przy sprzęcie opartym o elektronikę – większości usterek sami już nie usuniemy.
Nowe niezbędne!
Tak czy inaczej – dziennie spędzamy wiele godzin w lokomotywie. Nowy tabor oszczędza nasze zdrowie, ze służby wracamy mniej zmęczeni.
Oczywiście – stare maszyny mają „duszę”, jeździ się nimi bardzo przyjemnie i ogólnie jest fajnie, ale na dłuższą metę cieszę się, że nadchodzą czasy w których będziemy więcej czasu spędzać na nowoczesnym sprzęcie niż na „siódemkach”, które jeżdżą z nami od 50 lat.
Pasja pasją, ale każdy chciałby dożyć emerytury w jak najlepszym zdrowiu.
Wielu też na pewno chciałoby pojeździć na parowozie. Ja również. Ale gdy przypomnę sobie tegoroczne upały, cieszę się że większość służb pełniłem na nowoczesnym, klimatyzowanym taborze.
Czyli jak z nowymi samochodami :)
Niby ciszej, chłodniej, przyjemniej.
Ale takiego Golfa II to się naprawiło kijkiem i sznurkiem na poboczu a teraz mój tata mechanik z 30 letnim stażem rozkłada ręce „bo same komputery!” :) No, ale coś za coś.
Cóż – w dzisiejszych czasach najczęstszą metodą naprawy nowego pociągu jest… jego zresetowanie ;)
Od tego jest serwis, żeby naprawiać. My mamy bezpiecznie dowieźć ludzi do miejsca docelowego ;)
Hm.. Jeżeli udało by mi się zostać maszynistą, zostałbym nim za około 5 lat, bo teraz 3 gimnazjum, no i jeszcze 4 lata technikum.
Patrząc na taki obrót spraw jestem ciekaw, czy w ogóle gdy przyjdę na kolej, zastane jeszcze te sławne do dnia dzisiejszego ,,siódemki” z kołem nastawnika, często zielonym pulpitem i maszynownią miedzy kabinami. Czy może jednak wtedy będę jeździł już tylko na EZT typu pendolino, bądź flirty, ewentualnie nowoczesne Husarze…
Szczerze? Ja tez jestem fanem techniki, nowoczesności na kolei itd, wiadomo, chodzi o bezpieczeństwo przede wszystkim. Ale kurcze… Po pracwałbym sobie chociaż kilka lat na zwyczajnej, prostej siódemce w malowaniu IC.
Same te malowania są fajne. Mamy teraz te lokomotywy w barwach Niepodległości, jest słynny, historyczny już z tego co wiem Rodzyn… A takie pendolino? Oprócz różnych numerów, nazw i rozkładów, nie różnią się praktycznie niczym…